Dzisiaj lecimy dalej z przyczynami niepowodzeń w związkach. Jeśli nie czytałeś pierwszej części to znajdziesz go tutaj .
Temat niepowodzeń w relacjach jest bardzo szeroki. Do tego trzeba dodać, że ludzie są różni a problemy zazwyczaj mają więcej niż jedną przyczynę. Mam jednak nadzieję, że pomogę Ci w jakimś stopniu zrozumieć swoje indywidualne przyczyny niepowodzeń w relacjach. W pierwszej części skończyliśmy na przekonaniu, że żaden partner nie będzie dość dobry. Teraz idziemy do:
Uwierzyłeś w idealny związek
On ją poznaje. Wpadają sobie w oko. Coś zaczyna się dziać. Jest wspaniale. Ojej, pojawił się bardzo duży problem, który ich od siebie oddalił. Uff, problem się rozwiązał i mamy pocałunek/seks/ślub, oni są szczęśliwi i mamy koniec filmu.
Rzadko zagląda się do tego, co dzieje się po tych scenach końcowych. Zostajemy z iluzją, że potem jest idealny związek.
Szukamy idealnego związku i po pół roku okazuje się, że już tak pięknie nie jest. Zła wiadomość jest taka, że naprawdę jakkolwiek nie będziesz chciał, nie spotkasz swojej idealnej połówki, z którą przeżyjesz sielankę. Nie znajdziesz osoby, z którą będziesz doświadczać samej ekscytacji, motyli i szału ciał. To nas prowadzi do kolejnej iluzji…
Uwierzyłeś w długi, nudny związek
Przeciwwagą dla tej iluzji idealnej relacji jest często związek rodziców. Często funkcjonuje on zupełnie odwrotnie do romantycznych wyobrażeń – po prostu jak firma.
Czasem brak mu świeżości, zadbania i w ogóle świadomości, że długi związek może być ciekawy i szczęśliwy.
Moim zdaniem, założenie, że długi związek jest nudny, nieciekawy i zawsze brak mu świeżości to równie duża iluzja, co ta o idealnym związku.
Rozumiem, że wielu z nas widziało związek rodziców, któremu daleko było szczęścia i satysfakcji. Większość moich klientów przyznawała, że nie widziała rodziców jako pary okazującej sobie czułość, dbających o bliskość fizyczną. Byli po prostu rodzicami i to często walczącymi przeciwko sobie.
To nie znaczy, że te osoby nie mogą stworzyć bardziej satysfakcjonującej relacji.
Nie da się tego jednak zrobić, dopóki masz nadzieję na związek idealny i jednocześnie głęboko w sobie uważasz, że długie związki to sama logistyka, kłótnie i aseksualność.
Gdzieś poza tymi dwoma iluzyjnymi przestrzeniami jest związek szczęśliwy i nieidealny.
Taki, w którym są trudniejsze okresy, ale mimo wszystko chce się iść razem dalej. Taki, w którym są i bardzo piękne chwile, czasem jeszcze lepsze i bardziej poruszające niż te w filmie.
Taki, w którym czasem jest ogień, a czasem chwilowo mniej seksualny czas.
Taki, w którym można zakochiwać się w tej samej osobie wiele razy, ale jednocześnie mieć przestrzeń i pozwolenie na przeżywanie złości, irytacji, frustracji i czasem chwilowej obojętności na partnera. Przede wszystkim taki, w którym partnerzy mają świadomość, że o relację można dbać, zarówno poprzez pracę nad sobą samym (bardzo skuteczne) jak i nad samym związkiem (szczere rozmowy, planowanie wspólnego czasu, akceptacja dla gorszych momentów) i że to naprawdę daje owoce.
Patrzysz tylko na wystający wierzchołek góry
Kolejna przyczyna niepowodzeń w związku przewijała się już wyżej, ale jest tak ważna, że zasługuje na rozwinięcie w osobnym podpunkcie. Chodzi o bardziej całościowe spojrzenie na swoje relacje.
To, co dzieje się na powierzchni relacji, jest tylko jej wierzchołkiem. Naprawdę, wierzcie mi. Pod spodem dzieją się rzeczy często podświadome i niezauważane. I tak może okazać się, że kobieta, która spotyka agresywnych mężczyzn może mieć problem z wyraźnym zaznaczaniem swoich granic, bo nie mogła ich wyznaczać, gdy była dziewczynką.
Gdyby miała taką umiejętność, już na pierwszych spotkaniach, mogłaby zauważyć oznaki agresji u mężczyzny i zakończyć tą znajomość. Lub w ogóle nie pociągałaby jej taka osoba.
W ujęciu psychologicznym, często w życiu dorosłym odtwarzamy pewne wzorca znane nam z dzieciństwa, nawet jeśli nie były one pozytywne. Tak jakbyśmy byli w stanie tańczyć pewien rodzaj tańca: na przykład tango. Szukamy więc osób, które tańczą, także tango, tylko w wersji dla płci przeciwnej, tak aby nasze kroki się uzupełniały. I część tego tanga może być dla nas dobra i pozytywna, a część niekoniecznie. Czasami, kiedy moi klienci brali pod lupę swoje wcześniejsze związki, okazywało się, że miały one często wspólny mianownik:
-lęk przed bliskością (zostawię Cię, zanim pokocham, bo boję się, że odejdziesz),
-szukanie w partnerze/partnerce rodzica (zaopiekuj się mną),
-poczucie, że związek jest nie dla nich i na niego nie zasługują,
-poczucie, że muszą kontrolować partnera, żeby on ich nie wykorzystał emocjonalnie
-poczucie, że muszą zasłużyć na miłość partnera i poświęcić się dla niego
To są często bardzo głęboko ukryte i niewidoczne na pierwszy rzut oka przekonania, które mają realny wpływ na jakość naszych relacji i mogą w pewnym sensie nimi sterować.
Podświadomie wierzysz, że nie zasługujesz na szczęśliwy związek
Z tym się spotykałam bardzo często i szczerze mówiąc, to jest dość skomplikowana kwestia.
Bardzo często poczucie, że nie zasługujesz na fajną relację, związane jest z tym, że w Twoim środowisku rodzinnym takiej relacji nie było. Kiedy wierzysz, że udany związek jest nie dla Ciebie, rzeczywistość często odzwierciedla to przekonanie. Być może nawet nie zaczniesz rozmowy z kimś, kto nam się wydaje Ci się interesujący wierząc, że ta osoba nie zwróci na Ciebie uwagi. A nawet jeśli, to zrobisz to podświadomie w taki sposób, że wybranek/wybranka faktycznie może nie być zainteresowany/a. Nie dlatego, że coś jest z Tobą nie tak, tylko dlatego, że myślisz, że coś jest z Tobą nie tak.
Może być też inaczej – wybranek zwróci uwagę, będzie pięknie, ale wszystko skończy się na szalonym romansie, zgodnie z Twoim przekonaniem, że związek to już nie dla Ciebie.
W przypadku głębokich i silnych przekonań, które częściowo mogą odpowiadać za niepowodzenia w tworzeniu udanej relacji, bardzo pomocna jest praca ze specjalistą: psychologiem lub psychoterapeutą.
Nie odszedłeś emocjonalnie z domu
To jest bardzo ciekawy powód i coraz częściej spotykam go w pracy ze swoimi klientami. W dzisiejszych czasach żyjemy dłużej, pracujemy dłużej i dłużej jesteśmy młodzi.
Kiedyś normalne było, że opuszczasz dom mniej więcej koło osiemnastki. Dziś trzydziestolatkowie mieszkający z rodzicami wcale nie są tak rzadko spotykani. To wpływa też na relacje – czujemy się dziećmi i brak jest gotowości do tworzenia stabilnej relacji. Często dorośli ludzie mieszkający z rodzicami, widzą ich związek i perspektywa budowania czegoś podobnego (bo na ich przykładzie budują sobie przekonania o związkach), jest naprawdę mało kusząca.
Mieszkanie z rodzicami do późnego wieku to jest bardzo fizyczny i namacalny przykład uciekania przed tworzeniem własnego, dorosłego życia i mimo, że coraz bardziej popularny, to zdarza się względnie rzadko.
Bardziej subtelną i zdecydowanie częstszą odmianą tej sytuacji jest co prawda odejście fizyczne z domu, ale pozostanie w tak bliskim emocjonalnym złączeniu z rodzicami, że na własny związek nie ma już przestrzeni.
I tu znów jak w cebuli, są różne poziomy. Pierwsza warstwa cebuli, najbardziej oczywista to przypadki osób, które są tak bardzo zaabsorbowane wspieraniem rodziców, że na tworzenie własnej relacji nie ma już przestrzeni.
Częściej, fizycznie przestrzeń jest (czyli na przykład czas) ale emocjonalnie czujemy, że w jakiś dziwny sposób stworzenie własnej relacji, rodziny i domu byłoby pewnego rodzaju zdradą i opuszczeniem rodziców – są coraz starsi, jak poradzą sobie beze mnie, tylko dla mnie zrobili…
Najczęściej dzieje się to na podświadomym poziomie, świadomie może wydawać się, że wiadomo związek jest spoko i bardzo chce go stworzyć. Tutaj znów, praca psychologiczna może pomóc to odkryć i zostawić za sobą.
Co z tym zrobić?
Opisałam Wam dziesięć przyczyn, które często uniemożliwiają stworzenie udanej relacji. Wzięłam je zarówno z własnego doświadczenia jak i doświadczeń w pracy z moimi klientami. Wiem, też, że z tym wszystkim można pracować.
Żeby jednak to zrobić, potrzeba jest świadomość, że:
udany związek, po pierwsze jest możliwy a po drugie jest czymś, co sami tworzymy a nie czymś co się zdarza, w co błędnie wierzy miliony ludzi.
Nie wierzę w strzały amorka, dwie połówki jabłka i idealną relację, która jest tak idealna, że nie trzeba już z nią nic robić.
Wierzę za to w relację, którą można tworzyć tak, aby była szczęśliwa, pełna radości, zabawy, zaufania w trudniejszych momentach i fajnej seksualności.
Praca nad udaną relacją zaczyna się od siebie. Mam wrażenie, że wiele osób ciągle jeszcze tego nie wie i kiedy opowiadam, że pracuję z ludźmi, między innymi nad relacjami, często słyszę : O to ciekawe powinnam wysłać do Ciebie męża/żonę. Nie tędy droga.
Udany związek zaczyna się zawsze od pracy nad sobą a nie nad partnerem.
Można to robić na różne sposoby: uczestnicząc w różnego rodzaju warsztatach rozwoju osobistego, chodząc na psychoterapię, pisząc dziennik o swoich uczuciach.
Każdy, kto ma motywację i chęć do rozwoju własnego znajdzie swoją ścieżkę, do udanej relacji można dojść wieloma drogami, ważne żeby iść.